niedziela, 20 listopada 2016

Rozdział 3

Obudziłam się i usiadłam na łóżku wsuwając na stopy ciepłe kapcie i ruszyłam w stronę łazienki.Nie musiałam brać prysznica,bo brałam go wczoraj więc tylko przemyłam twarz zimną wodą i zaczęłam myć zęby.Włosy rozczesałam i spięłam w wysoką kitkę,na twarz nałożyłam trochę korektora i pomalowałam rzęsy.Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę szafy z której wyjęłam czystą bieliznę,beżowe rurki i koronkowy czarny top,szybko się przebrałam i włożyłam do szafy starannie złożoną pidżamę. Podeszłam do stolika nocnego z którego wzięłam telefon i kluczyki do samochodu i zeszłam na dół w celu przygotowania jakiegoś śniadania,za bardzo się nie wysilając wyjęłam z szafki jedno opakowanie płatków coco pops i wsypałam je do miski zalewając mlekiem. Z przygotowanym śniadaniem rozsiadłam się na kanapie w salonie i włączyłam telewizor,przełączając na  paramount gdzie akurat leciał jakiś film,który nawet mnie zainteresował.Spojrzałam na zegarek który wskazywał 12:25,nie bardzo wiedziałam co mam ze Sobą zrobić wybrałam numer Amber.
-Cześć laska,co tam?.-odebrała po drugim sygnale.
-Do której pracujesz?.-spytałam,odkładając brudne naczynie do zmywarki.
-O szesnastej,a co stęskniłaś się?.-usłyszałam jej śmiech,i przyciszone głosy,zapewne gości 'restauracji'
-Nie,po prostu nie wiem co mam ze Sobą robić,mama wróci pewnie pod wieczór a ojciec pewnie tak samo.-wzruszyłam ramionami sama do siebie.
-Ał,to zabolała siostro.-mogłam wyobrazić sobie,jak teatralnie łapie się za pierś.-Przyjadę do ciebie jak skończę pracę,pojedziemy na zakupy albo do kina,co Ty na to?
-Chyba muszę się zgodzić.-chciałam coś jeszcze dodać,ale mój telefon poinformował mnie o drugim połączeniu.-Amber muszę kończyć,ktoś jest bardzo namolny.-usłyszałam jej śmiech i się rozłączyła. Spojrzałam na ekran telefonu,i nie wiedziałam czy mam odebrać,czy zignorować połączenie gdy na wyświetlaczu pojawiło się imię-Justin.Nie zdążyłam ani odebrać,ani zignorować połączenia kiedy telefon przestał wibrować w mojej dłoni,rozmyślił się a ja nie miałam zamiaru oddzwaniać.
Cały dzień oglądałam telewizję przełączając z kanału na kanał,pewnie dlatego że w mojej głowie ciągle siedział ten blondyn który mnie strasznie zaintrygował.Fakt,był przystojny i to bardzo,co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości i szczerze muszę to przyznać,ale wydaję mi się że te jego karmelowe oczy kryły coś za sobą,coś co chciałam poznać chociaż nie wiedziałam czy jest to dobre,czy złe. Kilka minut po szesnastej usłyszałam trąbienie samochodu,wyłączyłam telewizor i zgarnęłam po drodze portfel i telefon chowając do kieszeni,szybko pobiegłam do swojego pokoju i na stopy założyłam białe stopki i czarne espadryle. Wychodząc z domu,zakluczyłam drzwi i schowałam klucz do kieszeni spodni.



***
Około godziny dwudziestej drugiej zostałam odwieziona przez swoją przyjaciółkę pod drzwi domu,byłam cholernie zmęczone łażeniem po sklepach przez ponad pięć godzin z jakąś pięciu minutową przerwą na herbatę.Czułam że jestem wykończona,ale nie chciałam martwić przyjaciółki,więc szybko się z nią pożegnałam i zabrałam swoje torby z zakupami.Nie miałam tak dużo zakupów jak Amber,która chyba wydała całą swoją miesięczną wypłatę na to co kupiła,ja natomiast kupiłam dwa czarne i dwa białe zwykłe topy (była promocja dwa za cenę jednej),dwie pary spodenek,zwykłe czarne rurki i dwie pary conversów,na które namówiła mnie Amber bo ponoć są "bardzo wygodne".Nigdy nie posiadałam obuwia tej firmy,ale postanowiłam że zaryzykuję i zaufam przyjaciółce. Sięgnęłam do kieszeni spodni i chciałam wyciągnąć klucze od domu,ale nigdzie ich nie miałam. Przejrzałam jeszcze raz kieszenie,i nawet torby z zakupami ale nigdzie ich nie było. Pewnie zostawiłam w samochodzie Amber-pomyślałam i wyciągnęłam telefon.

-Halo?.-usłyszałam po dwóch sygnałach,ale to nie był głos Amber,spojrzałam jeszcze raz na wyświetlacz upewniając się czy na pewno dzwonię pod właściwy numer.-Halo?.-usłyszałam ponownie,gdy przyłożyłam telefon do ucha.
-Możesz dać mi Amber?.-spytałam niepewnie.Amber nigdy nie oddalała się od swojego telefonu.
-Oczywiście że mogę.-odetchnęłam z ulgą,odganiając z głowy czarne scenariusze.-Ale kto mówi bo numer jest zapisany jako yhm 'moja laska'.-powiedział niepewnie.-I nie wiem zbytnio kim jest jej laska.-zaśmiałam się z jego zakłopotania,Amber jak zwykle musiała mnie podpisać pod jakąś głupią nazwą.
-Brooke,powiedz że dzwoni Brooke.-odpowiedziałam znudzona,siadając na najniższym schodku,podpierając łokcie na kolanach.
-Brooke,jak miło.Czemu nie odebrałaś jak wcześniej dzwoniłem?.-powiedział z wyrzutem chłopak po drugiej stronie. Dzwonił?Nikt do mnie nie dzwonił,bynajmniej nie widziałam żadnego nieodebranego połączenia.
-A z kim rozmawiam?.-spytałam ciekawa.
-Ranisz kotku,nie rozpoznając mojego głosu.-podniosłam się nagle,przyciskając telefon bardziej do ucha.
-Ah Justin.-z zakłopotania,nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.-Nie widziałam żebyś dzwonił.-wymyśliłam.
-Tak,oczywiście.Uwierzę Ci.-nie wiem czemu,ale mogłam wyobrazić sobie ten jego chytry uśmiech.
-Możesz przekazać Amber,że..możesz dać jej telefon?.-szybko się poprawiłam,nie chciałam żeby obcy facet wiedział,że zgubiłam klucze od domu w aucie przyjaciółki.Jeszcze mógłby sobie podrobić czy coś,rożne świry chodzą po tej planecie.
-Oczywiście.-usłyszałam jak odsuwa telefon od ucha.-Amber,twoja laska dzwoni.-zaśmiałam się,gdy to wypowiedział.
-Brooke?Coś się stało?Mam po kogoś dzwonić?.-odezwała się szybko,nie dając dojść mi do głosu.-Widziałam że źle się czujesz,wszystko w porządku?.-pytała dalej,na co się zaśmiałam.
-Nie Amber,wszystko okej.Tylko chyba zostawiłam klucze w twoim samochodzie,mogła byś mi je podrzucić bo rodziców nie ma jeszcze w domu?
-Oh,nie bardzo teraz mogę.Ale poczekaj.-usłyszałam szybko.-Justin,mógłbyś podrzucić klucze Brooke?.-moje serce zamarło,gdy go o to spytała.Przecież kategorycznie zabraniała mi zamienić z nim choćby słowa,a teraz pyta się czy przyjedzie do mnie do domu?
-Z przyjemnością.-usłyszałam męski głos.
-Brooke,Justin zaraz będzie.Przepraszam,ale nie mogę się teraz urwać.-dodała szybko.
-Okej,czekam.-zakończyłam połączenie i usiadłam na swoje wcześniejsze miejsce.

Czekałam jakieś piętnaście minut,co mnie zaskoczyło.Co prawda ja z Manhattanu do Bronx'u jadę jakieś pół godziny,ale najwidoczniej ten chłopak nie zwracał uwagi na przepisy drogowe,patrząc na to jak z piskiem opon zaparkował pod moim domem. Patrzyłam jak wysiada z czarnego bmw blondyn,idąc w moją stronę,gdy był blisko wstałam z miejsca.
-Cześć.-usłyszałam jego zachrypnięty głos,za pierwszym razem nie słyszałam u niego takiej chrypki.
-Hej,masz moje klucze?.-od razu spytałam,robiło się dość chłodno.Nic dziwnego,w końcu dochodziła godzina dwudziesta trzecia.
-Oczywiście.-wyciągnął pęczek kluczy z kieszeni i zaczął obracać nimi na palcu.Co on ma z tym słowem 'oczywiście',dzisiaj usłyszałam od niego chyba już z cztery razy.
-Okej,możesz mi je dać?.-spojrzałam na niego niepewnie,gdy ciągle się we mnie wpatrywał i obracał kluczyki.
-Oczywiście.-co z tym chłopakiem jest nie tak?
-Proszę?.-podeszłam bliżej,wyciągając w jego stronę dłoń. Chyba czekał na to słowo,bo gdy tylko je wypowiedziałam,położył klucze,na mojej dłoni.-Dzięki.-powiedziałam niepewnie i podeszłam w stronę drzwi przekręcając klucz.Otworzyłam drzwi i zapaliłam wszystkie światła.Wróciłam na zewnątrz po swoje torby,i postawiłam je w korytarzu.
-Chcesz wejść,czy coś?.-spojrzałam na niego,pokazując w stronę otwartych drzwi.
-Czy coś.-powiedział szeptem,patrząc się prosto w moje oczy.-Chciał bym,uwierz mi.Ale niestety muszę spadać.Obowiązki wzywają.-uśmiechnął się do mnie,ukazując tym samym dołeczki po obu stronach ust,odwrócił się do mnie,gdy był już przy drzwiach od strony kierowcy.-Do zobaczenia Brooklyn,i odbieraj telefon.-puścił mi oczko,i odjechał z piskiem opon z pod mojego domu. Gdy samochód zniknął z mojego pola widzenia,wróciłam do domu i zamknęłam drzwi na klucz. Nie miałam sił,na rozpakowywanie zakupionych ubrań,więc zostawiłam torby na dole i schodami skierowałam się do swojego pokoju. Byłam już u szczytu schodów,gdy nagle zaczęło mi się kręcić w głowie,i widziałam mroczki przed oczami,nie wiedziałam co się dzieję więc wyciągnęłam telefon i wybrałam przypadkowy numer,nie widząc dokładnie obrazu przede mną.Liczyłam na to że wybrałam numer przyjaciółki,bo był ostatnim na jaki dzwoniłam.
-Nie spodziewałem się że tak szybko zatęsknisz.-usłyszałam głos,nie wiedziałam czy był męski,czy damski,bo zawroty głowy nasilały się z sekundy na sekundę.
-Amber,przyjedź szybko.-powiedziałam na jednym wdechu.
-Tu Justin,co się dzieję.-moje nogi odmawiały posłuszeństwa,nie wiedziałam co się ze mną dzieje do cholery.
-Przyjedź,szybko.-czułam jak mdleję,wypuszczając telefon z ręki.Słyszałam jak ktoś nawoływał moje imię,gdy połączenie nie zostało jeszcze przerwane.
Jedyne co po tym czułam,to okropny ból pleców i głowy gdy sturlałam się na dół po schodach.










Jeśli przeczytałeś/aś,skomentuj :)

2 komentarze:

  1. Wow wow wow, jestem pod wrażeniem!
    Od jakiegoś czasu szukam bloga który mnie zaciekawi będzie czymś co sprawi że chcesz więcej i wreszcie znalazłam, jest ta nuta w tym która daje Ci niewiadomą a Ty chcesz to odkryć, wow. Naprawdę żeby utrzymać i przyciągnąć czytelników musisz mieć to coś, ten blog to ma, podoba mi się. Jedyne co mi przeszkadza, że rozdziały są tak krótkie. Niestety nie mogę zalogować się na konto -_- ale jak tylko to bedzie możliwe zrobię to.
    Pisz dłuższe :)
    ~ S.B

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie w takim momencie koniec xdd
    Kiedy nastepny?

    OdpowiedzUsuń