czwartek, 17 listopada 2016

Rozdział 2

Wkładałam już klucz do zamka,gdy poczułam czyjąś rękę na ramieniu.Przewróciłam oczami,i odwróciłam się w stronę chłopaka.
-Cześć mała.-uśmiechnął się zadziornie,na co uniosłam brwi ku górze.-Justin.-wyciągnął  w moją stronę dłoń,na co się uważnie jej przyglądałam.Na kostkach miał  dużo zadrapań,ciekawe dlaczego.
-Brooke.-uścisnęłam delikatnie jego wyciągniętą dłoń,była ciepła i dość szorstka w porównaniu z moją,zimną jak lód. Cały czas patrzyłam się na niego z zmarszczonym nosem,nie do końca mu ufając.
-Więc,co tu robisz Brooke?.-spojrzał na mnie pewnie Swoimi brązowymi oczami,skłamała bym mówiąc że nie są piękne.
-Jak widać,stoję.-wzruszyłam ramionami lekko speszona jego obecnością.
-Zadziorna,lubię takie.-puścił mi oczko,i znowu posłał mi ten Swój zadziorny uśmiech.-Chodzi mi o to,co dziewczyna taka jak Ty,robi w takiej dzielnicy jak ta.
-Odwiozłam przyjaciółkę.-wywróciłam oczami,jak by sam tego nie zauważył.
-Więc Ty i Stelle przyjaźnicie się?.-otworzył szeroko oczy,jak by tego do końca nie rozumiał.
-Od dawna.-oparłam się plecami o ścianę obok drzwi,zastanawiając się o co mu do cholery chodzi i do czego prowadzi ta rozmowa.
-Też znam Stelle od dawna,a jakoś Cię jeszcze nie poznałem.-podrapał się po brodzie,gdzie miał lekki zarost,udając że myśli.
-Widocznie miała Swoje powodu żeby nas nie przedstawiać.-ponownie wzruszyłam ramionami,powoli nudząc się tą rozmową która prowadziła do niczego.
-Bieber,byłeś chociaż miły.-usłyszałam za plecami chłopaka głos Amber.
-Jak nigdy.Załatwiłaś to z chłopakami?.-wyczułam napięcie między nią,a chłopakiem.
-Ta,wszystko ogarnęliśmy. Bieber,odebrałeś moje auto?.-szturchnęła go łokciem w bok.
-A tak,nie ma za co, Odrobisz to.-puścił jej oczko i wręczył kluczyki kierując się w dół po schodach.-Do zobaczenia Brooke.-czy On właśnie puścił mi buziaka? Co za świr.
Gdy Justina nie była już w pobliżu,weszłyśmy do zimnego mieszkania Amber.Pomimo tego że było lato,to strasznie zimno było w jej mieszkaniu. Zamknęłam za Sobą drzwi i ściągnęłam buty,zostawiając je w przed pokoju. Amber zniknęła w łazience,więc poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę. Wyciągnęłam z szafki dwa kubki i wrzuciłam do nich po torebce naszej ulubionej herbaty o smaku mango. Usiadłam na blacie czekając aż woda się zagotuje i wyciągnęłam telefon sprawdzając godzinę 22:15,ale co innego przykuło moją uwagę. Miałam jedną nową wiadomość.

Nieznany: Miło Cię było poznać.Mam nadzieję że to nie nasze ostatnie spotkanie.
Ja: Znamy się?
Nieznany:Oczywiście Brooklyn.Poznaliśmy się dzisiaj.
Ja:Skąd masz mój numer?Bo jeśli od Amber,to uduszę ją własnymi rękoma.
Nieznany:Nie muszę prosić znajomych o coś,co chcę dostać.Do zobaczenia.

Nie miałam ochoty odpisywać Justinowi,więc tylko wysłałam mamie wiadomość że za pół godziny będę w domu i schowałam telefon do kieszeni. Postawiłam dwa parujące kubki z herbatą i siedziałam czekając na przyjaciółkę aż mi to wszystko wyjaśni.W końcu wyszła z łazienki,wykąpana i bez makijażu.
-Myślałam że się Ciebie nie doczekam siostro.-zaśmiałam się,widząc jej zdziwioną minę.
-Nie wiedziałam że będziesz czekać,musiałam wziąć kąpiel.-przetarła dłonią twarz,i wzięła łyk napoju.
-Czekam.Bo chcę wiedzieć o co chodziło tam na dole.-uniosłam brwi ku górze.


***

Jechałam do domu trochę szybciej niż zazwyczaj,a to dlatego że obiecałam mamie wrócić za pół godziny,a już miałam półtora godzinne opóźnienie. Wiem jak bardzo się martwiła gdy jeździłam do Amber,ale ma chociaż na tyle do mnie zaufania i nie daje mi zakazów na spotykanie się z przyjaciółką z Bronxu. Zaparkowałam samochód na podjeździe i szybko wysiadłam zamykając go.
-Mamo jestem!.-krzyknęłam gdy tylko weszłam i zaczęłam rozwiązywać trampki,przysiadając na komodzie.
-Kotku,miałaś być jakieś.-zrobiła pauzę,i spojrzała na zegarek na nadgarstku.-Dwie godziny temu.
-Wiem,wiem.Ale musiałam porozmawiać o czymś z Amber,i nawet nie zwróciłam uwagi na godzinę.-posłałam jej przepraszające spojrzenie,i podeszłam do kuchni by napić się wody.-Gdzie Tata?
-Musiał zostać w pracy,wróci za jakąś godzinę.-od razu na jej twarzy pojawił się smutny uśmiech.Ojciec nie raz musiał zostawać dłużej w pracy,taka rola biznesmena.-Tessa dzwoniła,pytała się czy przyjedziesz do niej pod koniec wakacji.-na wspomnienie kuzynki,od razu się uśmiechnęłam.Nigdy nie miałam siostry,oprócz Amber.Niestety byłam jedynaczką,a dzięki Tessie moje dzieciństwo było pełne wrażeń.
-Nie wiem,może.Pogadam z Amber czy nie chciała by ze mną jechać.-uśmiechnęłam się do mamy i skierowałam się w stronę mojego pokoju.
-Nie zjesz kolacji?.-usłyszałam donośny głos mamy z kuchni,gdzie ją zostawiłam.
-Jadłam u Amber.-odkrzyknęłam i zamknęłam drzwi od Swojego pokoju.
Rozmowa z Amber nie była w cale taka łatwa jak myślałam,siłą musiałam wyciągać od niej wszelkie informację. Najbardziej jednak interesował mnie ten brązowooki blondyn,a Ona jak na złość na jego temat mówiła mi jak najmniej ,"Brooke,to nie jest chłopak którym powinnaś się interesować".Tak brzmiały jej słowa gdy opuszczałam jej mieszkanie. Wiem o nim tylko tyle że nazywa się Justin Bieber,ma 22 lata i razem z kumplami mają warsztat samochodowy i czasami prowadzi lekcję w szkole tańca. Wiedziałam że było coś jeszcze,coś czego nie chciała mi powiedzieć.Ale ja miałam zamiar się dowiedzieć,jak nie od niej to od niego. Reszta chłopaków których widziałam to Mike,Kyle i Chad. I od nich również ''Muszę trzymać się z daleka''. Powiesiłam kardigan na wieszak,i wyciągnęłam z kieszeni spodenek telefon i kluczyki odkładając je na stolik nocny.Nigdy nie lubiłam nosić ze sobą tych badziewnych torebek,dlatego każda dolna część mojej garderoby musiała mieć chociaż jedną kieszeń. Spojrzałam na ekran telefonu który się zaświecił i wyświetlił jedną nową wiadomość.

Justin: Jesteś u Amber?Może byśmy wyskoczyli na kawę?
Mówiłam już że to świr,prawda? Postanowiłam mu odpisać,ponieważ chciałam się o nim dowiedzieć nieco więcej.
Ja:To nie Twój dzień,jestem już w domu. A poza tym,nie piję kawy :)
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź,czy ten chłopak nie miał nic do roboty?W końcu była dzisiaj sobota,a z tego co udało mi się jeszcze wyciągnąć od Amber,mówiła że oni chodzą na imprezy codziennie.
Justin: Aha!Czyli jednak dasz się zaprosić,skoro akurat dzisiaj nie jest mój dzień.Może być jutro,nie będę marudził :(
Skąd w nim tyle pewności siebie?A no tak,ponoć jest "bipolarnym dupkiem"-słowa Amber,nie moje.
Ja:Przykro mi,mam plany na jutrzejszy dzień.Z resztą na najbliższe półtorej miesiąca mam plany.Ups :(
Justin:Nie daj się prosić Shawty,to tylko kawa.Albo herbata,skoro nie pijesz kawy.


Nie odpisywałam mu nic więcej,bo wiedziałam że zaraz mogę się zgodzić,a wtedy było by duże prawdopodobieństwo że zostanę uduszona przez Swoją najlepszą przyjaciółkę.
Nie zwracając już więcej uwagi na telefon,wyjęłam z szuflady czystą pidżamę,a dokładnie spodenki i zwykły szary t-shirt,i poszłam pod prysznic.Odkręciłam kurek z ciepłą wodę,tak aby zleciała zimna i skorzystałam z toalety. Rozebrałam się,wrzucając brudne ciuchy do kosza na pranie i weszłam pod gorący strumień,woda od razu zaczęła działać relaksacyjnie na moje spięte mięśnie.
Umyłam ciało żelem waniliowym,a włosy szamponem o tym samym zapachu i wyszłam z pod prysznica szczelnie owijając ciało ręcznikiem,to samo zrobiłam z włosami.Wysuszyłam ciało i ubrałam wcześniej przyszykowaną pidżamę,włosy lekko wytarłam ręcznikiem,pozostawiając je by same wyschły.Nałożyłam na twarz trochę kremu nawilżającego i wskoczyłam do łóżka szczelnie przykrywając się kołdrą,zasypiając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz