środa, 16 listopada 2016

Prolog

-Brooklyn kotku,siedzisz zamknięta już od dwóch dni.Otwórz proszę.-z moich myśli wyrwał mnie matczyny głos po drugiej stronie zamkniętych drzwi.Patrzyłam się w nie tępo nie zamierzając otwierać,ani nawet odezwać się do mamy by jej odpowiedzieć.Wiem że gdybym odezwała się choć słowem znów wpadła bym w ten stan,z którego za wszelką cenę chciałam wyjść od dwóch dni,chociaż było ciężko powoli mi się udawało.
-Justin?Skarbie,mógłbyś przyjechać?Tak.Nie mam pojęcia jak jej pomóc.Wiem.-słyszałam rozmowę mamy.Na myśl o Justinie moje serce szybciej zabiło,wiem że raniłam Go tak samo jak rodziców,i resztę znajomych. Ale muszą zrozumieć że muszę sama Sobie z tym poradzić,muszę poukładać Sobie wszystko,by być gotową iść dalej po stracie Amber,po nieodwracalnej stracie najlepszej przyjaciółki. Na myśl o jej imieniu,wszystkie obrazy z tamtej nocy zaczęły powracać,przewijając się w mojej głowie jak film.

-Boże Brooke,nawet nie wiesz jak Cię kocham.-ramie mojej przyjaciółki zwisało bezwładnie gdy właśnie wychodziłyśmy by złapać taksówkę.
-Wiem Amber,to nie Ty,tylko alkohol.-zaśmiałam się gdy spiorunowała mnie wzrokiem.
-To nie alkohol,po prostu jesteś najlepszą siostrą na świecie,pomimo że nie mamy żadnego pokrewieństwa.-wiedziałam że mówi szczerze,też ją kocham jak siostrę.-A tak poza tym,po co łapiemy taksówkę jak mój samochód stoi tam.-wskazała ledwo palcem na zaparkowane czarne audi po drugiej stronie ulicy.
-A jak myślisz sherlocku?.-uniosłam jedną brew ku górze,uważnie jej się przyglądając.Wyglądała jak by miała zaraz zwymiotować.-Jesteś tak pijana,że nie dajesz rady iść sama,a co dopiero powiedzieć o tym że miała byś wsiąść za kierownicę.-zaśmiałam się z jej głupoty.
-Ty możesz prowadzić,nie mam ochoty na te śmierdzące taksówki.-wypchnęła dolną wargę,udając że jest bardzo smutna.
-Piłam.-spojrzałam na nią surowo,no może nie piłam.Bo wypiłam tylko dwa piwa imbirowe,więc można powiedzieć że to się nie liczy.
-Proszę Brooke,zrób to dla mnie.Pamiętaj że siostrą w dniu ich 22 urodzin się nie odmawia.-podniosła rękę z mojego ramienia i wskazała na mnie ostrzegawczo palcem,chwiejąc się na nogach.
-Dobra,już chodź.Bo nie mogę patrzeć jak ta moja starsza siostra ledwo  trzyma się na nogach.-złapałam ją za rękę by poprowadzić ją w stronę samochodu.
Stałam i czekałam aż przejadą inne auta,bym mogła przejść na drugą stronę ulicy,gdy poczułam że nie trzymam już ręki Swojej przyjaciółki.
-Amber?.-zapytałam dość głośno,prawię krzyknęłam gdy zobaczyłam ją idącą na przeciwną stronę.
-Amber do cholery,co Ty wyprawiasz!Zaraz ktoś Cię przejedzie.-krzyknęłam gdy zobaczyłam roześmianą przyjaciółkę na środku ulicy.
Zmierzałam w jej stronę,trochę kuśtykając z powodu wysokich szpilek ale nie martwiłam się teraz o Swoje stopy. Gdy byłam już prawie koło Amber,pamiętam tylko urywki.
Mój krzyk,płacz,dźwięk upadającego z wielką siłą ciała na ulicę,krew,mnóstwo krwi,syreny,i ciemność.

Nie chciałam do tego doprowadzić,ale moim ciałem natychmiast wstrząsnął histeryczny płacz,który próbowałam zagłuszyć poduszką,ciągnęłam się za włosy bujając się w tył i przód na dywanie,myśląc że chociaż w najmniejszym stopniu to uśmierzy ból.Lecz nic takiego nie przychodziło,a ja znów popadałam w stan którego nawet nie potrafiłam określić.Całkowicie się zamykałam,i patrząc na ścianę na którym wisiało moje zdjęcie z Amber zaczęłam histerycznie krzyczeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz